O wierności słów kilka
Wierność jest pierwszą z cnót; to ona nadaje naszemu życiu jednolitość – w przeciwnym wypadku rozprysnęłoby się na tysiące chwilowych wrażeń jak na tysiąc szklanych odłamków.
Milan Kundera
W filmie „Perfect Opposites” padło ważne zdanie: „wierność to stan decyzji”. Na początku relacji powinieneś podjąć decyzję na ten temat. Dokonać wyboru: jeśli od relacji wymagasz, aby Ci dawała morze emocji, to nie jesteś gotów na LTR, powinieneś dalej randkować, kosztować interakcji z wieloma kobietami, jednak jeśli szukasz w związku z kobietą pewnej stabilizacji i wsparcia, bo to jest Ci drogie, to jest czas na związek, w Twoim życiu. Przez całą relację powinieneś diagnozować trafność i spójność swojego wyboru. Jeśli czujesz, że patrzysz zalotnie na inne kobiety, to wyjdź, nie męcz siebie ani jej. Oczywiście od każdej zasady jest wyjątek i pomijam przypadek otwartego związku, gdzie obie strony uznają, ze wierność to nie jest fundament związku. Jednak obie strony świadomie podejmują taką decyzję.
Koncepcja, że wierność to stan decyzji jest bardzo dojrzała, bo wtedy wierność nie jest zależna od emocjonalnych podmuchów i zawirowań. Nie jestem wierny, bo kocham tę kobietę. Jestem wierny sobie, bo powziąłem na początku związku taką decyzję. Jestem spójny sam ze sobą. To mi pokaże jaki jestem konsekwentny. Taką koncepcję wierności przedstawiam przed związkiem kobiecie. To jest kluczowa kwestia, czy się z tym zgadza. Nie wiem, jak bardzo to się przekłada na utrzymanie wierności, ale dużo mi to mówi o światopoglądzie i inteligencji kobiety na wstępie.
Decyzja decyzją, ale w decyzjach można nie wytrwać, zwłaszcza jeśli wiążą się ze znojem, potem i ograniczeniami.
W tym miejscu musi nastąpić powrót do myśli Adama Smitha i przełożenia jej na grunt wierności. Ona wbrew pozorom nie pęta, jakby się mogło wydawać, a daje duże profity. Jestem wierny, bo mi się to egoistycznie opłaca, nie dlatego, że jestem dobry i moralny. W zamian za brak innych kobiet dostajemy tę jedną kobietę, w wymiarze całościowym. Tylko my ją mamy na wyłączność. Jak to ładnie rapuje Pezet: „I należysz do mnie, choć to nie kwestia posiadania”. Nie muszę mówić, jaka jest przepaść pomiędzy seksem z kobietą, z którą nie jesteśmy związani emocjonalnie, a w przypadku kobiety, którą kochamy, ale może jednak mimo wszystko zarysuje. W pierwszym wypadku gra podniecenie, panują duże i silne emocje, jest dziko, tajemniczo, ale nie do końca coś gra. O ile trwa podniecenie i nie nastąpił czas rutyny to ten seks jest bardzo emocjonujący. Jednak ten seks nie jest głęboki. Mężczyzna się tak nie stara, nie wysila i nie dba o tę kobietę. Nie ma też takiego zrozumienia i pojednania w alkowie. Poza tym zazwyczaj kończy się seks i każde idzie w swoją stronę. Po prostu w tej relacji nie panuje głębszy podziw. To trochę jak z jedzeniem, możesz iść na „kebsa” i się napchać szybko na dworze, a możesz iść do restauracji i zjeść jak człowiek. Tu zjesz i tu zjesz, tylko jak.
Jeszcze z tym współżyciem, to może być argument nie przekonujący, bo to jest kwestia preferencji i doświadczeń.
Wierność gwarantuje na najwyższym poziomie bezpieczeństwo pożycia. Jeśli oboje partnerów było zdrowych przed wejściem w związek i utrzymuje się w stanie wierności, to można sobie pozwolić odpowiedzialnie na zachowania, które w przelotnych relacjach należałyby do ryzykownych. Można wtedy zrezygnować z zabezpieczenia, w postaci prezerwatyw. Duża część mężczyzn nie lubi tego typu antykoncepcji. Obawa wpadki też nie jest taka drastyczna, bo z tą kobietą łączy nas coś więcej niż tylko wymiana płynów ustrojowych. Przypominam, że nawet tabletki antykoncepcyjne nie dają 100%. Jeśli jesteśmy dobrani pod względem libido odpowiednio, to ten seks jest różnorodny i jest dużo czasu oraz wielkie pole do eksperymentów i ulepszania techniki seksualnej. Dużo czasu na wzajemną naukę i poznanie się. Rutyna ma swoje dobre obliczne. Ponadto w przypadku niepowodzeń łóżkowych nie będziecie ostro oceniani, bo ta kobieta widzi w was, coś więcej niż tylko rozmiar przyrodzenia i umiejętności łóżkowe (fwb) lub rozmiar portfela (sponsoring).
Patrząc na pryzmat wierności i zdrady w wymiarze zdrowotnym od razu wszystkie nonsensowne dylematy odpadają. Nie ma głupich pytań, czy pocałunek to zdrada, bo przez pocałunek z chorą osobą możemy się zarazić opryszczką i mononukleozą i przenieść ją na partnera, którego rzekomo szanujemy. Nie ma zbędnego wartościowania: „to był tylko niewinny pocałunek”.
Życie to tam lata każdemu, bo każdy z nas umrze, ale najgorzej żyć i być chorym (drastyczny przypadek hiv). O, ile jesteśmy dysponentem dobra, w postaci zdrowia własnego to nie mamy prawa dysponować i narażać zdrowotnie partnera, jeśli go zdradziliśmy. Zdrowie tu przedstawiam, jako dobro najwyższe, bliskie każdemu człowiekowi.
Każdy chyba słyszał cytat: „za każdym silnym mężczyzną stoi silna kobieta”. Jeśli jesteśmy sobie wierni i postawiliśmy sobie stabilizację w związku za cel nadrzędny, to dostajemy extra premię, w postaci wsparcia ze strony kobiety, a one potrafią być bardzo oddane i wierzące w swego mężczyznę, jeśli kochają. Oczywiście znowu jest wyjątek od zasady: toksyczne kobiety. Bliski mi jest mi pewien wpis w internecie, sparafrazuję: mężczyzna chce walczyć poza domem, z całym światem, a z kobietą chcę stworzyć oazę, w której będzie mógł zregenerować siły. Oczywiście trzeba znaleźć odpowiednią kobietę. Ona nie może być byle jaka. W dzisiejszych czasach łatwiej o seks niż dobry LTR.
Stabilizacja, którą zapewnia wierność pozwala na patrzenie w przyszłość i wspólne jej planowanie. Ja zawsze powtarzam, że mężczyzna nie wejdzie w związek z kobietą, co do której wyraża obawę już na wstępie, że będzie mu niewierna. Nawet mężczyzna, który doprawił rogi innemu i odbije tę kobietę uważa, że jest dla niej wyjątkowy i z nim tak nie postąpi. Wierność = pewność. Jeśli jesteśmy kogoś lub czegoś pewni, to działamy odważniej i długofalowo. Możemy sobie zaplanować wspólny wyjazd za x mc. Możemy wspólnie coś kupić. To właśnie dzięki wierności można stworzyć zdrową i kochającą się rodzinę.
Jeśli okażemy się niewierni, bo każdy może zdradzić, nawet ja, to najgorsza nie jest zdrada, tylko tak naprawdę to, że ktoś przez nas żyje w kłamstwie. W związku zawsze panuje podziw. Łączymy się z kimś, bo podziwiamy coś u drugiej osoby: wygląd, charakter, status itd. Zazwyczaj to jest kilka czynników. Zdrada zabija całkowicie podziw. Kradniemy tej osobie czas. Lepsza jest najgorsza prawda niż najsłodsze kłamstwo. Nie tylko ta osoba żyje w kłamstwie, bo my też, zbieramy niezasłużone pochwały od tej osoby. Zdrada, trudno, wynikła. Czas, jak zdrowie mamy ograniczone. Jeśli zależy nam na tej osobie i mamy, chociaż krztynę szacunku, to chyba nie uznamy, że maksymalnie w życiu na, co ją stać, to bycie z kimś, kto ją zdradził. Teraz zależy jak sprzedać rozpad związku, bo on już nastąpił przez zdradę. NIEODWRACALNIE. Nawet , jak ludzie sobie wybaczają, to nigdy nie zapominają i zostają razem przez strach, zobowiązania niż z czystej chęci. Już nigdy nie będzie ten związek taki dobry jak przed zdradą. Po co tkwić, w czymś takim? Teraz dużo zależy od osoby. Jeśli uznaje szczerość do bólu, to się mówi: zdradziłem, przepraszam i spadam. Najgorsze, co może być oprócz zatajenia zdrady, to powiedzenie o zdradzie i żebranie o wybaczanie. Zrzucamy z siebie balast i ta druga osoba ma podjąć decyzję. To jest nie-fair. Ponadto dość, że zdradziliśmy, to jeszcze stalker-ujemy. Mało tego, ta osoba może bazując na poczuciu winy zdradzającego i poczuciu swojej krzywdy się mścić. Powstać może relacja kat-ofiara. Zazwyczaj jednak trzeba postąpić, jak Uchicha Itachi (Naruto) i wybrać mniejsze zło. Najlepiej nie wyznać zdrady, ochładzać relację przez poświęcanie osobie mniej czasu, uciekanie od bliskości i ucięcie inwestycji w związek, który już nie ma sensu. Chłód i brak chęci zabija wszystkie uczucia.
Korzyści, które płyną z wierność:
- sprawdzian dla naszej wytrwałości
- sprawdzian dla naszej konsekwentności
- zdrowotne
- inny wymiar współżycia
- poczucie pewności
- warunek sine qua non (konieczny) utrzymania podziwu ze strony drugiej osoby
- warunek otrzymania w sposób zasłużony wsparcia od drugiej osoby (spójność ze sobą, nic nie kradnę).
- możliwość wspólnego planowania przyszłości
- możliwość założenia zdrowej rodziny opartej na stabilnych i pewnych fundamentach
Ani razu, przedstawiając zagadnienie wierności i zdrady nie odwołałem się do moralności czy poczucia przyzwoitości lub sprawiedliwości. Odwołałem się do takich dóbr jak zdrowie, czas, poczucie pewności, spójności ze sobą, szacunku do siebie i drugiej osoby.
Dodaj komentarz