Nowy dom
Dom jest tam, gdzie jest twoje serce. Powinieneś zawierzyć swojemu sercu na tyle, aby odkryć, że twój dom nie musi być tam, gdzie (w tym życiu) się urodziłeś. Część ludzi wie to od zarania, inni, jak ja, dowiadują się tego znacznie później i muszą mieć za sobą sporo perypetii, aby to chwycić.
Jeśli ktoś chce po końcu związku panicznie wrócić do niego, to tak naprawdę boi się zmian. Nic nie kończy się bez powodu. Nawet ewentualny powrót to strata czasu. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Choć w tej rzece przepływa już inna woda to mimo wszystko ta sama rzeka. Żeby ponowne zjednoczenie miało najmniejszy sens, to obie strony muszą przemyśleć swoje błędy, wyciągnąć wnioski i faktycznie spróbować oraz jednocześnie, mocno się starać. W mojej opinii 99% takich powrotów to strach przed nieznanym i brak innych opcji. Jeśli człowiek nie ma opcji, to powinien sobie je stworzyć.
Wyobraź sobie, że masz dom i dzielisz go z kobietą i ona mimo Twoich usilnych próśb, co chwilę przynosi jakieś śmieci. Mimo że ten dom jest piękny, są nowe perskie dywany (kij, że ich nie lubisz, ona chciała i się zgodziłeś, paskudzą wystrój), marmur, luksusowe wyposażenie to ona znosi te śmieci cały czas, bez ustanku. W tym domu zaczyna coraz bardziej cuchnąć. Śmierdzi i wietrzenie nie pomaga. Tych odpadków jest coraz więcej i już nie ma, jak się w tym wszystkim wspólnie pomieścić. Wstyd też do takiego domu kogokolwiek zaprosić. W końcu nie możesz z nią wytrzymać i wychodzisz. Ona wysadza ten dom. Koniec.
Tymi śmieciami są wszystkie przejawy braku lojalności (obgadywanie za plecami i w towarzystwie), fochy, żale, szukanie zaczepek i powodów do kłótni, brak wierności i tym podobne trudne oraz bezmyślne zachowania. Tym wietrzeniem są wszystkie szanse, jakie dawałeś tej kobiecie. Wstyd przed zaproszeniem kogokolwiek do tego domu jest metaforą obawy przed pokazaniem się w towarzystwie, bo będzie scysja, kąśliwe uwagi i Twoja reputacja zostanie nadszarpnięta. Te niepasujące perskie dywany to alegoria dyktatów na które musiałeś się zgodzić, byle ona nie odeszła. I tak perskie dywany nie pomogły.
Wracając. Śpisz pod gołym niebem, ale jesteś w końcu spokojny. Wszyscy Cię pytają, gdzie jest Twój dom. Mówisz, że wyleciał w powietrze, płaczesz każdemu w rękaw i tęsknisz za starym domem, ale w końcu bierzesz młotek do ręki. Zaczynasz budować nowy. Stawiasz fundamenty od nowa i nagle pika Ci w głowie durna myśl: a co, jakby jeszcze raz zaprosić tę starą kobietę do niego? Myślisz, że tym razem nie będzie Ci znosić do nowego domu śmieci? Poważnie? Znowu zaryzykujesz swoim nowym domem.? Ten dom to Twój świat.
Ty decydujesz kogo wprowadzasz do swojego uniwersum. Jeśli ktoś nawalił raz, to nie bądź zbyt naiwny, że nagle się odmieni i podziękuje Ci, że jesteś taki litościwy, bo go zapraszasz ponownie. Nie, on znowu podpali zapewne Twój świat, bo już raz to zrobił, a Twój przejaw dobrej woli ma za Twoją słabość.
Jeśli kobieta wychodzi z Twojego świata, to znaczy, że się jej nie podobał. Zastanów się dlaczego i buduj lepszy. Tylko zaproś do niego inną, nową panią domu. W końcu może nie będziesz też musiał mieć w nim nie pasujących perskich dywanów. Być może z nią stworzysz lepszy duet.
Każdy facet to samiec. Pomyśl koniec związku to szansa na nową wybrankę, nowy seks, czujesz ten zapach nowego seksu (weź głęboki oddech), wspaniałe, wspaniały zapach. A Ty tę wizję nowej, fajnej dziewczyny chcesz zaprzepaścić, bo będzie trudno. Jasne, że będzie trudno. Zapewne wypadłeś z obrotu. Kobiety nie czekają na Ciebie jak mistera świata, ale jeśli będziesz szukał, próbował to w końcu znajdziesz nową dziewczynę.
Tekst można obrócić w drugą stronę. Jeśli Ty cały czas zaśmiecałeś dom kobiecie, to weź miej, chociaż litość i daj tej biednej dziewczynie spokój. Miałeś mnóstwo okazji, aby się ogarnąć po którymś wietrzeniu, ale Ty dalej napinałeś żyłkę i jesteś zdziwiony, że Ci się rybka zerwała. Miała już tego wszystkiego dość. To jak w Testosteronie: przynajmniej się godnie rozstań. Życz jej wszystkiego dobrego i nie zatruwaj jej życia. Nawet jak poprawisz swój świat to ona już nie chce drugi raz do niego wchodzić.